Skoro wrzesień, to już jesień!

Witajcie po wakacyjnej przerwie!

Gwar wypełnił szkoły, w przedszkolach szloch rozstań, studenckich wakacji ciąg dalszy, a my ludzie pracy wracamy do codziennego rytmu.

Schyłek lata za oknem oznacza także zmiany w kuchni i w lodówce. To czas by nieco więcej gotować, częściej korzystać z piekarnika, powrócić do naszych ukochanych kasz i aromatycznych rozgrzewających przypraw.

Zadbajmy szczególnie o naszych przedszkolaków i szkolniaków. Niedospani, pełni emocji, narażeni na stresy potrzebują dodatkowych super mocy. Skąd je brać?

  1. Zadbaj o wcześniejsze chodzenie spać (najlepiej całej rodziny, ale szczególnie ważne dla dzieci);
  2. Wygospodaruj czas na spokojne, wyciszające zajęcia, zabawy;
  3. Jeśli jesteś zwolennikiem suplementacji, to będzie to właściwy moment by uzupełnić niedobory magnezu, witamin z grupy B, omega, witaminy C, witaminy D;
  4. Na przekąskę proponuj orzechy – w małych ilościach, regularnie (na przykład codziennie jeden lub dwa orzechy);
  5. Postaraj się podawać codziennie odrobinę kiszonek (wystarczy łyżka do okraszenia obiadu, albo wkomponowana w kanapkę może łyżka wody z kiszonych ogórków);
  6. Obowiązkowo ciepłe śniadanie przed wyjściem z domu;
  7. Zamień wodę na kompoty gotowane z dodatkiem kardamonu, cynamonu, anyżu i delikatne herbatki ziołowe, owocowe;

Na początku nowych przedsięwzięć stawiamy sobie cele. Tak samo dzieje się podczas rozpoczęcia nowego roku szkolnego: pasek na świadectwie, lepsza znajomość angielskiego, wygrana w jakimś konkursie, itd.

Zachęcam by postawić sobie za cel również dbałość o zdrowie. To jest ostatni dobry  moment, by ustrzec się przed jesiennymi infekcjami. Teraz jest profilaktyka, potem pozostanie już tylko leczenie.

„… ty jesteś jak zdrowie;

Ile cię trzeba cenić,

ten tylko się dowie,

Kto cię stracił.”

Łapcie promienie jesiennego słońca, delektujcie się śliwkami, jabłkami, kapuchą i całym bogactwem darów matki natury i radujcie się naszą piękną, złotą polską jesienią! 

 

Bezcukrowe życie – czy warto?

Niektórzy się dziwią, niektórzy wyśmiewają wprost, inni za plecami, niektórzy podziwiają, niektórzy krytykują.

A o co chodzi? O nasze bezcukrowe życie.

Z jednej strony chodzi o zredukowanie konsumpcji cukru rafinowanego, słodyczy itd. Z drugiej o  wzbogacenie pożywienia o wiele pysznych wspaniałości. Bo np.na podwieczorek zamiast serka homogenizowanego z dodatkiem czegoś co często nawet koło owoców nie leżało, serwuję swoim dzieciakom pieczone gruszki z kardamonem, cynamonem, wanilią, prażonym sezamem. Czynię to świadomie, gdyż wiem, że taki serek osłabi układ odpornościowy moim dzieciom, przyczyni się do powstawania próchnicy, wprawi moje dziecko na chwilę w nadmierne pobudzenie, a za chwilę w marudność i jednocześnie sprawi, że za moment (jakoby nie widzieć skąd) uwydatnią się gile w nosie albo mokry kaszel. A z drugiej strony wiem, że podając pieczoną gruszkę wspieram układ odpornościowy moich dzieci, wspomagam budowanie krwi zapobiegając anemii, odżywiam i nawilżam szare komórki, dbam o zapewnienie równowagi hormonalnej i emocjonalnej itd. Zatem wybieram świadomie i z miłości.

Wiele osób uważa mnie za oszołoma, za matkę wariatkę, tylko dlatego, że nie jestem jak wszyscy. Albo za matkę ekolożkę, która straciła kontakt z rzeczywistością. Kiedyś mnie to przejmowało. Martwiłam się, że moje dzieci będą odmieńcami, tylko dlatego, że wpajam im by nie jadły wszystkiego co ktoś podstawi im pod paszcze, by nauczyły się korzystać z szarych komórek, by dbały o siebie a nie o zaspokajanie satysfakcji i potrzeb cioć i babć, które to specjalnie dla nich kupiły jakieś smakołyki.

Dziś po kilku latach zmagań wiem, że warto być wytrwałym. Obserwuję rozwój sowich dzieci na tle ich rówieśników i takimi oto obserwacjami mogę się dziś z Tobą podzielić.

  • Antybiotyki, sterydy, nurofeny poszły w odstawkę;
  • Katar jeśli się pojawia, pozostaje tylko katarem. Nie przechodzi (jak przed zmianą naszego stylu życia) w zapalenia oskrzeli czy płuc;
  • Dzieci przestały jęczeć, marudzić, płakać o wszystko co im nie pasuje – stały się zdecydowanie spokojniejsze;
  • Alergie niegdyś bardzo silne dziś dają znać o sobie wyłącznie w nieznacznym stopniu;
  • Dziecko nazwane przez pulmonologa „astmatycznym” całkowicie pozbyło jakichkolwiek oznak wcześniej implikowanej przypadłości;
  • Dzieci spędzające sporo czasu w domu ze względu na nieustanne choroby i infekcje stały się dziećmi aktywnymi na zewnątrz i sportowo;
  • Rówieśnicy chwalący się kolorowymi plombami w mleczkach – nasze dzieci mają świadomość, że nie ma czym się chwalić i cieszą się ze swoich zdrowych zębów;
  • Bezproblemowe zasypianie o dobrej porze i spokojne rodzinne wieczory zamiast wielokrotnych próśb, stresu i narzekań;
  • Super apetyt z rana (i nie tylko), otwartość na nowe smaki;
  • Problemy z koncentracją, nadmierne pobudzenie, agresywność, wybuchowość – nas nie dotyczy.

Kilka dni temu wpadł do nas Wujek i powiedział: „Fajnie widzieć, że chłopcy są tacy żywotni, pełni energii, grzeczni i spokojni zarazem. I tak zwyczajnie, spokojnie położyli się sami spać”.

Dla matki – słowa balsam. Przypomniały mi jednak chwile, gdy 4 lata temu drżałam nad wynikami badań, zatroskana, przerażona, przemęczona. Wówczas to Wujek przyjechał odwiedzić nasze dzieciaki, które jak nie oskrzela, to gorączka, to stawy, to coś.

I choć Wujek też nie zawsze rozumie o co tej matce w tym wszystkim chodzi, to jednak chcąc nie chcąc  zauważył istotę i pięknie podsumował te czteroletnie starania.

Dziś z pełną świadomością zachęcam Ciebie do podjęcia zmian – na prawdę WARTO!

 

cukier w domowej apteczce

Długo nic tu się nie działo. Potrzebowałam czasu by przeprosić się z tym „parszywym” cukrem. By dostrzec jego korzystny potencjał. Bo takowy też jest, ale pod jednym warunkiem: tego cukru w naszej diecie powinno być „jak na lekarstwo”. I o to wszystko się rozbija.

Jeśli chcemy wykorzystać cukier jako sprzymierzeńca naszego zdrowia, musimy wpierw znacząco go zredukować na codzień, a dopiero potem w małych ilościach stosować w konkretnych sytuacjach.

A jakie to sytuacje?

 

Niewielką ilością brązowego cukru uraduje się organizm kobiety, która wie co to są bolesne miesiączki,  która ma rozregulowany cykl menstruacyjny.

Ku memu zaskoczeniu także białego cukru nie warto spisywać na straty. Okazuje się on przydatny dla kogoś, kogo męczy suchy kaszel, suchość płuc lub pragnienie z suchością w gardle. Czasem (NIE ZAWSZE!) może być też antidotum na bolący brzuszek u naszych maluchów. Gdy nas zaboli brzuch też warto spróbować z konsumpcją niewielkiej ilości cukru dodanego do herbaty lub kompotu lub rozpuszconego w samej wodzie.

UWAGA: Mowa tu o DORAŹNYM zastosowaniu cukru i to w przypadku, gdy na codzień nie dosładzamy sobie życia!

Zatem moi drodzy, cukier schowajmy do domowej apteczki i sięgajmy po niego okazjonalnie.

słodkie nagrody

„Powiązanie słodkich nagród z dobrym zachowaniem uczy dziecko utożsamiać pożywienie – a szczególnie słodycze, raczej ze …” – no właśnie, z czym?

Przywykliśmy do tego, że słodkie smakołyki stały się powszechnie akceptowalną i uznaną formą nagradzania. Jednocześnie nikt nie zaprzeczy, że cukier jest  bardzo silnie uzależniającym narkotykiem, że cukier w nadmiarze szkodzi – tu pewnie niejeden wzburzy się myśląc „no właśnie – w nadmiarze, a ja go nie spożywam wcale tak dużo”. Oby tak było :)! Aby nie wymieniać teraz całej listy chorób, zaburzeń i problemów, do których cukier się wybitnie przyczynia, podam krótko, że cukier raczej sprzymierzeńcem naszym nie jest, ale wrogiem – to na pewno.

Dlaczego zatem tak się dzieje, że z ogromną łatwością szastamy słodyczami tu i tam chcąc zmotywować (a może raczej przekupić) dzieci, chcąc zyskać ich przychylność i wynagrodzić braki i zwyczajnie nagrodzić za coś? Przyzwyczajamy je od maleńkości, że jak zrobi to i owo, to dostanie cukiereczka i w drugą stronę, że jak nie zrobi tego czy owego, to nie będzie ciasteczka, soczku czy deserku.

Dzieci, które najpierw MUSZĄ zjeść ble pożywny ble obiad z ble warzywami czy innymi ble rzeczami po to by docelowo doznać rozkoszy podniebienia pałaszując jakże upragniony, wytęskniony, najwspanialszy, wyjątkowy (bo przecież jako nagrodę wybieramy to co jest wyjątkowe) deserek, ciasteczko czy soczek, utrwalają od maleńkości, że najcenniejsze w takim posiłku jest  to, co jest nagrodą. A że najczęściej nagradzamy słodyczami, to potem takie dziecko plasuje je na samym szczycie listy najbardziej pożądanych produktów do jedzenia.

Bo nawet jeśli ty, drogi rodzicu, nie widzisz nic wyjątkowego w tym słodkim małym co nieco, to czyniąc to nagrodą sprawiasz, że w świadomości dziecka staje się to czymś wyjątkowym. Czymś co dla niego będzie mieć wartość pozytywną i utożsamiane będzie z przyjemnością.

I tak oto nieświadomie kreujemy pokolenie młodych cukrzyków, zawałowców, przyszłych nastolatków dotkniętych chorobami cywilizacyjnymi,  którzy dziś jeszcze w wózkach dziecięcych siedząc i jedząc i soczkami zapijając patrzą na ten dziwny świat, a  jako trofeum w dłoni dzierżą niepozorny mały biszkopcik.

 

A co może być alternatywą dla słodkich nagród?

Mogą to być zdrowe słodkości, jak chociażby pyszna, chrupiąca surowa marchewką – Ale jeśli marchewkę taką położymy obok wafelka familijnego no to marchewka przepadła – w takim starciu była bez szans. Nie oszukujmy się – jakże nam dorosłym, świadomym ciężko przychodzi czasem zwalczyć pokusę sięgnięcia po rafinowane cukry skrywające się w chrupiących ciasteczkach, kawałku czekolady, czy kanapce z dżemem. Aby częściej delektować się zdrowymi wariantami słodkiego, czyli pożywieniem nieprzetworzonym, należy tych zgubnych pokus zwyczajnie wyzbyć się z domu. Jak nie będzie ciasteczka, to i marchewka zasmakuje.

Słodki smak kryje się w bardzo wielu produktach, takich jak choćby:

Orzechy, ziarna, frytki z batatów, budyń waniliowy na mleku roślinnym, marchewka, pietruszka, suszone owoce (niedosładzane i niesiarkowane), musy owocowe np jabłkowy, gruszkowy, gruszki pieczone lub z kompotu (gotowanego bez cukru), jajko na miękko, kasza jaglana itd.

Jeśli jesteście zainteresowani konkretnymi przepisami na zaspokojenie naturalnymi produktami apetytu na słodki smak to piszcie. To, że chce nam się słodkiego, to bardzo dobra i cenna informacja od naszego organizmu.

Ale niewiele dzieci uzna jaglankę za super nagrodę. Choć było by to pożądane.

Nagrodą może być wspólnie spędzony czas, wyjście na rower, spotkanie z kolegą, jakiś na prawdę wyjątkowy przedmiot – dla dziecka do takiej rangi urastają nawet całkiem niepozorne przedmioty jak choćby guzik czy kawałek kolorowego papieru.

Warto zastanowić się na nagrodami w życiu naszych dzieci. Czy słodycze, to rzeczywiście jedyne na co nas stać?

 

 

zdrowe dziecko

Chcę by moje dziecko było zdrowe. Każdy z nas chce. Jednym z czynników to warunkujących jest pożywienie. Zdrowe jedzenie służy utrzymaniu zdrowia – słabe jedzenie przyczynia się do utraty zdrowia.

Jeśli zatem chcesz by Twoje dziecko cieszyło się zdrowiem – karm je zdrowo. Nie kupuj parówek, słodzonych jogurtów, ciasteczek i batoników. Jeśli takie produkty są w Twoim domu, to znaczy, że je tam przyniosłeś/aś. Jeśli takie produkty są w Twoim domu to znaczy, że Twoje dziecko je zje. Jeśli takie produkty są w Twoim domu, to znaczy, że i Ty to jesz – a przykład idzie z góry.

Jeśli tak właśnie jest, to znaczy, że czas byś poznał jak takie produkty wpływają na Ciebie i Twoje dziecko.   Zdobywanie takich informacji jest bardzo ciekawą przygodą. Zachęcam, bo efekty zazwyczaj są zdumiewające – dla całej rodziny.

 

Konferencja „Zdrowy uczeń”

„Budowanie świadomości i propagowanie zdrowego stylu życia w przedszkolach i szkołach jako profilaktyka chorób alergicznych i nietolerancji pokarmowych.”

Wczoraj był ekscytujący dzień. Dzień pod hasłem „Zdrowy uczeń”. Czemu o tym piszę. Bo jako mama przedszkolaków (niebawem uczniów) podpisuję się pod słowami Doroty Łapy (głównej organizatorki i mojej osobistej mentorki – tak, jest to kobieta, która dla mnie jest wzorcem do naśladowania), która twierdzi, że

dobre żywienie, zdrowe żywienie jest jak kask rowerowy, czy pasy bezpieczeństwa w samochodzie„.

Sami przyznacie, że dbamy by butki i paputki były odpowiednio profilowane, by ubranka były dobrze dobrane i by dzieci miały dobrze zorganizowany wachlarz zajęć. A co z jedzeniem? Pozostawiamy wybór dzieciom, a one wybierają Czytaj dalej Konferencja „Zdrowy uczeń”

Dlaczego jemy tyle cukru?

Jemy tyle cukru, bo nie mamy czasu. A nawet jeśli czas by był, to nie zauważymy tego, bo tak pochłaniają nas media cyfrowe, komórki, laptopy, ipady. Zapatrzeni w wyświetlacze tracimy kontrolę nad tym co jemy, czy i jak gryziemy. Ważne tylko by napełnić żołądek i dostarczyć kalorie. Do takiego wniosku doszedł autor niemieckiego dokumentu na temat cukru. W programie pojawiło się kilka równie istotnych wniosków:

  1. Produkty typu LIGHT są generalnie wysoce słodzone. Jedyne co zyskujesz przy ich spożywaniu to dodatkowe kilogramy i uszczerbek na zdrowiu;
  2. 80% produktów spożywczych wytwarzanych przemysłowo zawiera cukier – cukier jest dodawany do prawie wszystkiego, ale choć jest to powszechnie wiadome, to żeby go dostrzec trzeba po prostu chcieć, nawet nie bardzo, zwyczajnie CHCIEĆ;
  3. przyjęło się postrzegać fruktozę, jako bezpieczną formę cukru. Ale jak wiadomo to dawka jest decydująca. Nadmiar fruktozy jest niebezpieczny. Przyczynia się m.in. do otłuszczenia wątroby i innych narządów. Masz 5 jabłek i dwie możliwości – wyciskasz z nich sok i otrzymujesz ok 300 ml soku, a w nim 32 g fruktozy. Błonnik i wiele innych substancji wyrzucasz.  Albo zjadasz całe jabłka i po 2 czujesz już nasycenie. Oprócz tego, że to co cenne, czyli błonnik, witaminy i ogrom cennych pierwiastków trafi tam gdzie powinno, czyli do Twojego organizmu, to jeszcze minimalizujesz ilość fruktozy do ok 13 g. Efekt: mniej fruktozy, więcej witamin i błonnika. Zatem zanim zdecydujesz się na będące obecnie na topie owocowe smoothie, zastanów się czy warto. Smoothie niech pozostanie okazjonalną alternatywą dla owoców, gdy takowych zabraknie w pobliżu.

A jeśli ktoś ma ochotę na niemieckojęzyczny materiał na temat cukru to zapraszam:

 

https://www.zdf.de/wissen/leschs-kosmos/videos/vorsicht-zucker-102.html

śniadanie mamy – dzień pierwszy eksperymentu żywieniowego

Czytam, czytam i im więcej czytam, tym mniej wiem 🙂 Fenomen świadomości.

Od kilku dni towarzyszy mi książka na temat łączenia pokarmów. Powiem Wam, że jest to prawdziwym wyzwaniem, by było pożywnie, zdrowo i wspierało układ pokarmowy. Ale największym wyzwaniem jest jednak przełamanie się w utartym, powszechnie przyjętym podejściu do jadła.  Wiele rzeczy z tej książki całkowicie mnie zaskoczyło, jak np. to, że nie powinnam serwować rodzince mięcha i ogórasów kiszonych, czy rybki z kapustą kiszoną. O kanapce z konfiturą już nie wspomnę … ach … . A gdy przeczytałam o chlebie na zakwasie, to chwyciłam się za głowę.

Jednym słowem – treść książki zaintrygowała mnie. I to bardzo. Dlatego przyjęłam to jako wyzwanie i postaram się przez najbliższy tydzień + zachować zasady komponowania posiłków proponowane w tej książce. Cel:

  1. chcę utrwalić które pokarmy z którymi się nie lubią, a które się wspierają z korzyścią dla nas.
  2. chcę sprawdzić na sobie czy rzeczywiście poczuję się „wow” przestrzegając wytycznych autorów książki (naukowiec, dietetyk Jan Dries i jego córka Inge Dries)
  3. chcę przytyć i liczę, że prawidłowe zestawienie pokarmów, eliminacja błędów, które wg autora dotychczas popełniałam, przyczyni się do poprawy wchłanialności substancji odżywczych w moim organiźmie i waga nieco drgnie w górę.

Dziś dzień pierwszy i pierwsze poty od główkowania. Zamiast stać i mieszać w garnkach, stałam i wertowałam kartki książki, bo …

Bo co z obiadem (dzieci zanoszą swoje jedzenie do przedszkola). Dziś w repertuarze: Rosół z makaronem i natką, ziemniaki, klopsy, surówka z kiszonej kapusty, jabłka, marchwi i natki, kompot.

Menu przedszkolne poniekąd narzuca to co gotuję dla całej rodziny, oczywiście z licznymi modyfikacjami, ale jednak wyznacza pewien pion. Bo jak naleśniki w przedszkolu, to robię dla wszystkich domowników. Wszak różnią się często w znacznym stopniu od przedszkolnych, ale było nie było, na talerzu dziecka naleśnik jest, tak jak u pozostałych dzieci. Jak pomidorowa w przedszkolu, to wszyscy jemy pomidorową.

Wracając do dzisiejszego jadłospisu. Na podstawie lektury nie powinnam łączyć mięsa ani z ziemniakami ani z kapustą kiszoną, ani z marchewką. Więc pierwsza zagwostka. Chyba poległam, bo dzieci dostały rosół (z ziołami wg Stefanii Korżawskiej – jestem jej fanką!) i kaszą jaglaną, a na drugie danie gotowane mięso z królika, gotowane ziemniaki zmielone z surowym szpinakiem w proporcji 1:1, i surówkę z selera i pietruszki. wszystko polane oliwą.

Ale odbiłam sobie na śniadaniu.

  • ugotowana na sypko kasza jaglana
  • starte na tarce pietruszka i seler
  • posiekana natka pietruszki – dużo!
  • siemię lniane – zmielone bezpośrednio przed spożyciem
  • olej dobrej jakości

Nie da się tego chapsnąć i biec dalej. Trzeba usiąść i mleć, gryźć, przeżuwać. Czuję sytość, ale nie ociężałość. Było dobre.

Pragnienie słodkiego jest czymś naturalnym

Pragnienie słodkiego jest czymś naturalnym i dobrym o ile zaspokajamy je korzystając z cukru występującego w naturze. Zaspokajanie tej potrzeby cukrem sztucznym/sacharozą/słodzikami pociąga za sobą wiele chorób z rakiem na czele.

Od urodzenia mamy ciąg do słodkiego. Glukoza, której zawdzięczamy słodki smaczek wabi nas swoją słodyczą i stanowi zarazem warunek konieczny by życie mogło powstać i trwać.

Dla przykładu noworodek, a potem niemowlak domaga się mleka matki, bowiem zawarte są w nim węglowodany (aż 7%). I te własnie węglowodany dzięki enzymowi zawartemu w ślinie, a zwanemu amylaza, rozkładane są do glukozy. Dziecko czując słodki smak domaga się go więcej. Jego apetyt wzrasta, a co za tym idzie wzrasta i rozwija się dziecko.

Również zwierzęta mają ciąg do słodkiego. Krowa na pastwisku godzinami przeżuwa trawę, z której pod wpływem enzymów powstaje glukoza. I to właśnie ten słodki smak glukozy zachęca krowę do wielogodzinnego przeżuwania trawy.

Ten pociąg do słodkiego wykorzystują hodowcy zwierząt i gdy zależy im na utuczeniu dodają do paszy słodkiej melasy.

Ten sam pociąg do słodkiego wykorzystują producenci żywności dla ludzi. Czy chcą nas utuczyć? Na pewno chcą się wzbogacić na naszym naturalnym pragnieniu słodkiego.

Czym słodzić i nie tylko – ciocia dobra rada podpowiada

Spotykam coraz więcej osób, które zaczynają traktować cukier jak zło. I fajnie. Chcą odejść od słodzenia, zakupu słodyczy i o ile ideę bezcukrowego życia podzielają, o tyle pierwsza konfrontacja z „bezcukrowym życiem” studzi zapał. No bo jak to zrobić, czym słodzić, co jeść, co dać dzieciom, czym poczęstować gości, i jak tu nie podjadać, kiedy każdy szelest papierka kusi,a zwłaszcza gdy pośpiech dnia codziennego często nie pozostawia wyboru.

Podpowiedź pierwsza – szukanie zamienników cukru na siłę mija się z celem. Zastępowanie słodzenia kompotu cukrem na ksylitol zdecydowanie uderzy w wasz portfel. Nadal będziecie słodzić i nadal będzie to słodzik syntetyczny, bo nie oszukujmy się, ale ksylitol do naturalnych słodzików nie należy. Co innego miód. Tak, nasz lokalny, polski miód z całym swym dobroczynnym działaniem.

Ale idea jest taka by poszukiwać naturalnie niesłodzonych rzeczy. Zamiast słodkiej herbatki, kompot z owoców przyprawiony aromatycznymi przyprawami, kompot z suszu, woda z sokiem z cytryny, woda z miętą itd.

Podpowiedź druga – po co od razu popadać w skrajność, choć dla niektórych jest to jedyne rozwiązanie – radykalne cięcie. Jeśli wszyscy członkowie rodziny są przyzwyczajeni do dosładzania sobie życia, to może podjadanie batoników zamieńmy na kromkę pieczywa z miodem i np. posypaną orzechami, albo łyżeczkę zanurzoną w miodzie i posypaną pyłkiem pszczelim (bardzo zalecane zwłaszcza w sezonie infekcyjnym). Takie rozwiązanie jest najłatwiejsze. Dla bardziej ambitnych polecam wszelkiego rodzaju kulki mocy, energetyczne batoniki, czy zwał jak zwał, czyli najczęściej zmielone ziarna, orzechy, suszone owoce, kakao i co tylko przyjdzie nam do głowy. Schowane w pudełeczku, w lodówce na pewno ucieszą każdego słodkożercę w chwili słabości. Przepisów na takie łakocie znajdziecie ogrom w internecie i nie tylko.

Podpowiedź trzecia –  gryźcie, żujcie, przeżuwajcie! Jest to szalenie istotne dla dobrego trawienia, dla dobrego wchłaniania, a od tego przecież zależy nasze zdrowie. Im dłużej będziecie gryźć, tym więcej słodyczy wyłapią wasze kubki smakowe! Przetestujcie np. na chlebie. Mając kęs chleba w ustach gryźcie go dłuuugo, dłuuuużej i poczujecie.

Podpowiedź czwarta – czytajcie składy i myślcie! Scenka z dnia codziennego. Idziesz do marketu, do działu eko, patrzysz na batony i widzisz go  „o ten wygląda na zdrowy”. Ale jak przeczytasz skład (zakamuflowany pod zagięciem) to okazuje się, że skład zaczyna się od cukru w postaci syropu glukozowego, szkoda słów co dalej … żal. Co wtedy? Idź do półki z orzechami, suszonymi owocami (niesiarkowanymi), chipsami z owoców lub warzyw.

Podpowiedź piąta – zadbajcie by w domu były świeże owoce, warzywa i jakieś pestki, orzechy – z tego zawsze jesteście w stanie coś wykombinować, nawet jak prądu, gazu czy ognia nie będzie.

Podpowiedź szósta – ludzie będą was oceniać, krytykować, bo próbujecie zrobić coś inaczej niż wszyscy. Miej to w pompie! To Ty musisz zadbać o zdrowie Twoich najbliższych. To ty możesz zrobić to najlepiej. A gadaniem się nie przejmuj. Rób swoje i daj przykład, że się da. Może Twój zapał komuś posłuży? A to tak na zachętę 🙂

Mimo wszystko…

Ludzie są nierozumni, nielogiczni i samolubni
Kochaj ich, mimo wszystko

Jeśli czynisz dobro, oskarżają cię o egocentryzm
Czyń dobro, mimo wszystko
 
Jeśli odnosisz sukcesy, zyskujesz fałszywych 
przyjaciół i prawdziwych wrogów
Odnoś sukcesy, mimo wszystko

Twoja dobroć zostanie zapomniana już jutro, 
Bądź dobry, mimo wszystko

Szlachetność i szczerość wzmagają twoja wrażliwość
Bądź szlachetny i szczery mimo wszystko

To, co budujesz latami może runąć w ciągu jednej nocy
Buduj, mimo wszystko

Ludzie w gruncie rzeczy potrzebują twojej pomocy, 
mogą cię jednak zaatakować, gdy im pomagasz
Pomagaj, mimo wszystko

Dając światu najlepsze, co posiadasz,
otrzymujesz ciosy,
Dawaj światu najlepsze, co posiadasz,
Mimo wszystko

Matka Teresa z Kalkuty