Bezmleczne, bezglutenowe i prawie że bezcukrowe, prawie, bo na potrzeby drożdży dodałam do ciasta 2 łyżeczki cukru trzcinowego. Kilka dni spędziłam na poszukiwaniu i analizie różnych przepisów dostępnych w internecie. Jeden frapował mnie od początku, ale już po pobieżnym przeczytaniu został przekreślony, bo wydał mi się zbyt pracochłonny i czasochłonny. Ale po bezowocnej próbie wypieków tych wytęsknionych rogalików postanowiłam jednak podjąć to najtrudniejsze wyzwanie. Cel – wizja najbliższych pałaszujących tego dnia rogaliki z nadzieniem z białego maku. I bingo! Trud się opłacił a z ciastem się zaprzyjaźniłam i już za miesiąc wrócę do niego, tym razem jednak roznosić się będzie cudny aromat stanowiący nierozłączny element gamy zapachowej świąt Bożego Narodzenia.
Przepis znalazłam na blogu http://kuchnia-bez-glutenu.blogspot.com/2015/10/rogale-marcinskie-bezglutenowe.html
Z modyfikacji jakie wprowadziłam to zredukowałam ilość cukru dodanego do drożdży do 2 łyżeczek. Natomiast co do masy makowej, to w mojej paczce było 250 g maku, czyli o 50g więcej niż w przepisie, dodałam też więcej rodzynek, daktyle, migdały zamiast marcepanu i orzechy włoskie oraz całkowicie odpuściłam temat biszkoptów.
A po upieczeniu posmarowałam je bezpośrednio przed podaniem miodem i posypałam orzechami.
Genialne!
Powstało 18 rogali, dla orientacji na powyższym zdjęciu te dwa rogaliki były nieco mniejsze od pozostałych i leżą na talerzyku deserowym.