Najczęściej na szybkie i proste wypieki nachodzi mnie w niedzielę. Tak było i tym razem. Pierwsze myśli powędrowały ku błyskawicznemu czekoladowcowi, ale miałam ochotę poeksperymentować. Nie roztapiałam jak w pierwotnym przepisie czekolady, bo postanowiłam obyć się bez niej. A że towarzyszyła mi jednocześnie tęsknota za puszystym ciastem marchewkowym to odruchowo sięgnęłam po 3 średniej wielkości marchewki.
- 3 średniej wielkości marchewki obrane i drobniutko starte
- 2 puszki czerwonej fasoli
- 2 banany
- 2 jajka
- 3 łyżki kakao
- 2 łyżeczki proszku
- 2 łyżeczki ksylitolu
- odrobina aromatu migdałowego
- 2, 3 garście rodzynek
- (ewentualnie inne dodatki jak płatki migdałowe, inne suszone owoce drobniej pokrojone, kawałki orzechów)
- Najpierw należy dobrze rozdrobnić marchewki, np. zetrzeć na tarce o drobnych oczkach.
- Do marchewek dodajemy fasolę i rozdrabniamy blenderem lub malakserem.
- Do powstałej masy dodajemy banany i całość ponownie doprowadzamy do powstania w miarę jednolitej masy.
- Dodajemy jajka i mieszamy.
- Na koniec dodajemy kakao, sodę , aromat i rodzynki i całość dokładnie mieszamy.
- Wstawiamy do nagrzanego piekarnika (180st) i pieczemy ok 40 min z termoobiegiem.
- Ciasto po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i jak przestygnie to przekładamy na talerz.
Nie jest za bardzo słodkie, ale słodkawość rodzynek kwalifikuje je do słodkich wypieków. Wszystkim domownikom smakowało i to bardzo, ale nie częstowałam nim jeszcze osób spoza grona domowników, a to dopiero jest uczciwa weryfikacja jakości.
Można je spożywać w towarzystwie owoców, tak jak dziś ze świeżym ananasem lub z jakimś kremem. Dziecię me jeszcze przed rozkrojeniem nalegało by przyozdobić to brownie kremem bananowym i posypac granatem. Ale jak tylko ciasto zostało rozkrojone to nie zdążyliśmy zrobić kremu i zniknęło. A było wielkości standardowej keksówki o dł. 32 cm.