Temat bułek w momencie gdy w domu ma się dzieci (zdecydowanie młodsze) prędzej czy później wraca. Generalnie w naszym menu codziennym pieczywo pojawia się bardzo okazjonalnie. Ale są sytuacje, że po prostu musi być i to na tu i teraz.
Szukając przepisu by było bezglutenowo, bezcukrowo i bezmlecznie sięgnęłam po książkę „Kuchnia polska bez pszenicy” autorstwa Marty Szloser i Wandy Gąsiorowskiej i tam jest przepis na bułki powszednie:
- 340 g mąki gryczanej
- 140 g mąki amarantusowej
- 20 g mąki ziemniaczanej
- 140 g sypkich ziemniaków, ugotowanych poprzedniego dnia i zmielonych
- 50 g siemienia lnianego
- 7 g drożdży instant Dr. Oetker
- 1 łyżka łupinek babki jajowatej
- 1 łyżka octu winnego
- 2 płaskie łyżeczki soli
- ciepłej wody tyle, aby uzyskać ciasto o konsystencji gęstego budyniu
Do miski wsyp wszystkie rodzaje mąki, drożdże oraz łupinki babki i wymieszaj. Dodaj ziemniaki, olej, ocet, sól i wlewając stopniowo wodę, wymieszaj ciasto łyżką do połączenia składników, a następnie wyrabiaj mikserem przez 3 minuty. Odstaw do wyrośnięcia, a następnie dodaj siemię lniane, wymieszaj, przełóż do foremek o średnicy 12 cm i odstaw do ponownego wyrośnięcia.
Piecz bułki w piekarniku nagrzanym do 195 st. C przez 40-45 minut. Po upieczeniu zostaw bułki na kilka minut w otwartym do połowy piekarniku. Wyjmij z foremek i zostaw na kratce do ostudzenia.
Hm, całkiem ok, ale z bułkami do jakich jesteśmy przyzwyczajeni jako wychowani na kajzerkach, to niewiele miało wspólnego. Przypominają raczej pieczywo z mąki pełnoziarnistej. Świeże były dobre, na drugi dzień też ok. Nadają się na zapiekanki. Tak właśnie wykorzystałam kolejną porcję bułek, które za drugim razem wyszły mi raczej zakalcowate. Ale że były wypieczone, to po rozkrojeniu ich na pół, rodzinnie je spałaszowaliśmy właśnie zapieczone w gorącym piekarniku. Następnym razem zamienię drożdże instant na świeże.